Każdy zapewne w swoim życiu miał te lepsze i gorsze dni. Z pewnością ten dzień dla Hermiony Granger był tym złym, bardzo złym i jeszcze gorszym. Wszystko to przez jedną informację, która z pewnością w jakimś stopniu zmieniła jej dotychczasowe życie. Możliwe, że to informacja ogólnie rzecz biorąc była mało istotna, jednak nie dla panny Granger. Wszystko zaczęło się pierwszego września, już w Expressie Londyn-Hogwart.
“Pociąg jechał z zawrotną szybkością i mimo, że to sprawiło iż nie można było nic zobaczyć za oknem, Hermiona uparcie wpatrywała się w przemijający krajobraz, zatapiając się w swoich myślach. Obok niej siedział Ronald Weasley* oraz Harry Potter*, którzy teraz rozprawiali o ostatnim meczu Quidditcha, Armaty z Chudley - Harpie z Holyhead, żywo przy tym gestykulując. Luna rozwiązywała krzyżówkę w Żonglerze, a Ginny natomiast słuchała opowieści Neville’a o tym jak jego wujek hodował Jadowitą Tentakulę i pewnego razu go zaatakowała, wstrzykując mu jad w dość nietypowe miejsce.
- I co? Zabiła go? - zapytała Ginny, przerażona wpatrując się w Neville’a.
- No co ty! - machnął lekceważąco ręką, jakby go to w ogóle nie obchodziło, a rudowłosa odetchnęła z ulgą. - Żyję i ma się dobrze, bo na szczęście tego jadu nie było tak dużo i udało się uzdrowicielom go uratować. Ale powiedział, że ma dosyć roślin chyba do końca życia. - zaśmiał się, a Ginny mu zawtórowała.
I w momencie, gdy Ron zaczął opisywać “niesamowitą” bramkę jednego zawodnika z jego ulubionej drużyny, czyli z Armat z Chudley, drzwi przedziału otworzyły się i stanął w nich Draco Malfoy. Harry zastygł w miejscu, wpatrując się w “gościa”, Ron urwał w połowie zdania, Ginny szybko wstała, wyciągając różdżkę i celując nią w blondyna, a Neville uczynił to samo. Jedynie Hermiona powoli i niechętnie odwróciła głowę w tamtą stronę i obrzuciła przybysza chłodnym spojrzeniem.
- Spokojnie, Wiewiórko i ty Longbottom. Przyszedłem do Granger. - powiedział opanowanym tonem. Zapadła głucha cisza, a atmosferę, która nastała można by było kroić nożem.
Wszystkie głowy odwróciły się w jej stronę, jedynie Luna nadal nie odrywała wzroku od gazety. Ron oraz Harry posłali jej zdumione spojrzenia, a Ginny i Neville nie byli im dłużni wytrzeszczając na nią oczy ze zdziwienia. No bo przecież co Malfoy, wielki, szanujący się arystokrata chce od takiej szlamy Granger? - pomyślała z goryczą.
- Co ode mnie chcesz? - zapytała, przerywając ciszę.
- Przyszedłem tylko Cię poinformować, że masz iść do przedziału prefektów. Takie dostałem polecenie w liście od profesor McGonagall. Jako prefekci naczelni musimy tam iść. - rzekł, jakby chciał dać do zrozumienia dlaczego tu przyszedł i że nie jest tu z własnej woli. Hermiona ledwo zauważalnie kiwnęła głową, a chłopak uśmiechnął się ironicznie i wyszedł z przedziału, trzaskając drzwiami.
- Co to było? - zapytał zupełnie zdezorientowany Potter.
- Co, co to było? Nic. A co miało być? - odpowiedziała pytaniem na pytanie brązowowłosa.
- Nie udawaj, od kiedy Malfoy nie zwraca się do Ciebie… sama wiesz jak? Normalnie nie przepuściłby okazji do obrażenia Ciebie. - odpowiedział, a Ron dodał:
- I dlaczego to ON miał po Ciebie przyjść? - widać było, że jest zły. Tylko Hermiona nie rozumiała dlaczego na niej się wyżywa. Czy to ona mu kazała tu przyjść?
- Harry, może po prostu nie chciał mnie przy Was wyzywać, nie wiem, nie mam pojęcia i mało mnie to obchodzi. Ron, czy to ja mu tu kazałam przyjść? Podejrzewam, że właśnie ON, bo tak jak ja został Prefektem Naczelnym. Skończyliście przesłuchanie? Mogę już iść? Świetnie. - warknęła i tak sam jak jej poprzednik, wyszła trzaskając drzwiami.
- Co jej się stało? - zapytała Ginny.
~~*~~
Jak ona nienawidziła kiedy ją tak przesłuchiwali! Jakby to wszystko to była jej wina! I jeszcze Ron! Po tym jak z nim zerwała w wakacje, był wielce obrażony, chociaż sam przyznał, że też już nic do niej nie czuł. A teraz jak gada z jakimkolwiek chłopakiem rzuca jej zazdrosne spojrzenia i się wścieka o nie wiadomo co! A przecież sam kręci z Lavender!* Co go to obchodzi co ona robi? To tylko i wyłącznie jej sprawa! Ugh! Wszystko jest do kitu.
Takie myśli towarzyszyły Hermionie w drodze do przedziału Prefektów. Nie wiedziała tak naprawdę po co ma tam iść, no oprócz tego, że ma wygłosić przemowę i przekazać informacje i patrolach zwykłym prefektom. Ale po co Draco po nią przyszedł? I co miała znaczyć ta sowa od McGonagall? Niestety tego panna Granger dowiedziała się dopiero w szkole. Na zebraniu oczywiście Malfoy jej dogryzał, jednak ani razu nie nazwał jej “szlamą”, co ją bardzo zdziwiło. Oprócz tego dowiedziała się, że będzie z nim co środy prowadzić patrole. Jeszcze tego jej brakowało… ale to było nic z porównaniem z tym, czego dowiedziała się po uczcie, w gabinecie dyrektorki.
~~*~~
- No więc pewnie zastanawiacie się, po co Was do siebie wezwałam… nie będę owijać w bawełnę. Powiem od razu. Jak wiecie zostaliście wybrani na nowych Prefektów Naczelnych, co wiąże się również z masą obowiązków. Co środy, jak już wiecie prowadzić patrole na trzecim piętrze. Zaczynacie patrolować o godzinie 20:00 do 23:00, możecie się zmieniać. Ustalicie to między sobą. Oprócz tego będziecie udzielać korepetycji siódmoklasistom.
- Siódmoklasistom? Ale po co? - zapytała szczerze zdziwiona Hermiona, siedząc w wygodnym fotelu, w gabinecie profesorki Transmutacji.*
- Mimo wszystko, oni nadal nie radzą sobie z pewnymi przedmiotami, więc WY jako najlepsi uczniowie w Hogwarcie… a przynajmniej jedno z Was… będziecie im pomagać. Ustalcie sobie kiedy będziecie je prowadzić, dostosujcie do swoich grafików, ja Wam dam tylko listę uczniów. Będziecie też odpowiedzialni za dekoracje Wielkiej Sali na różne uroczystości, czy to jakiś bal, czy Noc Duchów. I teraz sprawa najważniejsza, tylko proszę bez krzyków. - spojrzała na nich, spod swoich okularów, a Hermiona zauważyła, że chyba się boi ich reakcji. - No więc, od wieków jest tak, że Prefekci Naczelni, mają osobne dormitoria… i w waszym wypadku też tak jest. Jednak chodzi o to, że wiecie ta część Hogwartu gdzie mieści się odobne dormitorium panny Granger jest w trakcie odbudowy, tak samo jak dormitorium pana Malfoy’a.
- To znaczy, że… - powiedział Malfoy, czekając aż dyrektorka rozwinie swoją wypowiedź i w końcu powie o co chodzi.
- To znaczy, że znalazłam dla Was wspólne dormitorium, a właściwie powiedzmy to małe mieszkanie. Mieszczą się tam dwie sypialnie, łazienka oraz Pokój Wspólny.
- Jak to dla NAS? - zapytała Hermiona, akcentując ostatnie słowo… to chyba nie możliwe, żeby…
- Po prostu panno Granger. Od dzisiaj mieszkacie razem.
- Że co?!
- Że jak?!
- Mam z mieszkać z NIĄ?!
- Mam mieszkać z NIM?!
- Nigdy w życiu!
- Po moim trupie! Musi być jakieś inne wyjście, przecież mogę zostać w dormitorium w wieży Gryffidor’u!
- Nie, nie możesz. Nie ma miejsca. Wiem, że to jest dla Was niewygodne, ale musicie zamieszkać razem.
- No, ale… - Hermiona próbowała coś powiedzieć, lecz McGonagall szybko jej przerwała.
- Żadnych dyskusji. Wiem, że nie pałacie do siebie sympatią, jednak ma to swoje plusy.
- Niby jakie? - zapytał, a wręcz wycedził Malfoy, przez zaciśnięte zęby.
- Takie, że od lat próbujemy pogodzić dwa domy: Gryffindor i Slytherin i mimo usilnych prób, nadal te dwa domy nie pałają do siebie sympatią. Wy również jesteście wrogami od lat i wasze wspólne “mieszkanie” ma Wam pomóc dojść do porozumienia. Ja mam serdecznie dość Waszych kłótni i pojedynków. I nie tylko Was się to tyczy. Po prostu jeżeli siebie tak bardzo nienawidzicie to spróbujcie być wobec siebie obojętni. Czy to takie trudne? Myślę, że nie. Więc to ma Wam pomóc się zintegrować. Nie ma już wojny, a Wy również jej nie twórzcie między sobą. - zapadła głucha cisza, w której było słychać tylko ćwierkanie ptaków za oknem.
- To jest konieczne? - zapytała cicho Hermiona, skubiąc rękaw swetra.
- Tak, to jest konieczne. A teraz udajcie się do swojego dormitorium, hasło to: Wąż i lew. Wszystko jasne?
- A… ile będziemy musieli ze sobą mieszkać? - zapytał Malfoy i mimo, że nie było tego widać, panna Granger wiedziała, że ze złości aż się w nim gotuje.
- Myślę, że to będzie jakieś, dwa lub trzy miesiące. - powiedziała profesor McGonagall, po czym usiadła za biurkiem i pochyliła się nad pergaminem, coś zapisując, jednocześnie dając im do zrozumienia, że mają już iść. Hermiona zrozumiawszy to skierowała się w stronę wyjścia, a zaraz za nią ruszył Malfoy. Dziewczyna była pewna, że to będą najgorsze trzy miesiące w jej życiu.”
Właśnie to wydarzenie sprawiło, że panna Granger miała tak podły humor. Siedziała właśnie w swoim “pokoju”, próbując czytać książkę. Był to przestronne, dość przytulne pomieszczenie. Naprzeciwko drzwi znajdowało się wielkie łóżko, a na nim narzuta z godłem Gryffindor’u. Ogólnie mówiąc cały pokój był w kolorach jej domu, co nawet jej pasowało. Ściany były bordowe, a dywan, którym była wyłożona podłoga, był beżowy. Czerwone zasłony przy oknach, sięgające podłogi, były ozdobą okna, z którego, co się najbardziej podobało Gryfonce, był piękny widok na zakazany las i całe błonia. Z wysokości kilkunastu stóp, wyglądało to nieziemsko. Meble były jasnobrązowe, na których Hermiona zdążyła położyć swoje zdjęcia, swoich rodziców, świeczki zapachowe, kwiaty i mnóstwo porcelanowych figurek. W kącie stała również jasnobrązowa toaletka z dość dużym lustrem, teraz cała zapełniona kosmetykami i biżuterią. Obok toaletki stała ogromna szafa, w której znajdowała się tylko połowa rzeczy Hermiony, gdyż reszta nadal mieściła się w kufrze, który aktualnie znajdował się na samym środku dormitorium. Przy łóżku, była mała szafka nocna, na której stała lampka oraz budzik. Całe pomieszczenie bardzo się podobało pannie Granger, jednak nadal nie mogła się pogodzić z tym, że mieszka z Malfoy’em.
“Głupia zasada!” - warknęła i rzuciła książką w drzwi. Pech chciał, że w tym samym momencie drzwi się otworzyły i Draco, który przyszedł do brązowowłosej, oberwał książką prosto w twarz. Reszta potoczyła się bardzo szybko. Hermiona podeszła do drzwi, które blondyn w tym samym popchnął, zamachnąwszy się ręką. Drzwi z wielką siłą walnęły Hermionę, która upadła na stojącą pod ścianą komodę. Po chwili poczuła tylko mocne uderzenie w głowę, jak się później okazało półką, które drzwi również zwaliły. Czując przeszywający ból głowy, żebra i nogi, z załzawionymi oczami ledwo wstała i wściekła popchnęła drzwi, tylko zapomniała, że tam nadal stał Malfoy. Więc chłopak po raz kolejny dostał w twarz i upadając na podłogę, obok Hermiony, skaleczył sobie rękę szkłem, które przedtem było szklanym wazonem z kwiatami. Ze złamanym nosem, zakrwawioną twarzą i ręką powoli wstał, trzymając się za głowę. Na uginających się nogach podszedł do łóżka, przy okazji potykając się o brązowowłosą i kolejny raz uderzając się w głowę. Hermiona również wstała i poszła otworzyć okno, by choć trochę ochłonąć i zrozumieć co się właściwie przed chwilą stało. Nie było jej to dane, gdyż wracając potknęła się o leżącą na ziemi poduszkę, rzuconą oczywiście przez Malfoy’a. Tak więc próbując ponownie wstać walnęła się o róg okna, by po chwili poczuć krew ściekającą jej z czoła.
- To się nie dzieje naprawdę. - szepnęła i nie zwracając uwagi na Malfoy’a, który za nią poszedł, weszła do łazienki.
- Granger, gdzie masz apteczkę?! - krzyczał, lecz dziewczyna zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.
Zaczęła powoli mydłem przemywać ranę na czole… i to był jej błąd. Malfoy wściekły otworzył z hukiem drzwi i wszedł coś krzycząc i gwałtownie gestykulując, przy okazji szturchając pannę Granger w rękę, tak że zamiast trafić w ranę na czole, jej namydlona dłoń wylądowała przy oku, które zaczęło niemiłosiernie szczypać.
- Cholera, jak szczypie! Malfoy, kretynie! - wrzasnęła, szybko chlapiąc sobie wodą w twarz.
- Należało ci się, było we mnie nie rzucać książką. - warknął, przykładając sobie rękę do nosa, by w jakimś stopniu zatrzymać krwawienie. Hermiona nie wiele myśląc, kierowana bezgraniczną nienawiścią, błyskawicznie wyciągnęła z szafki dezodorant, którym psiknęła chłopakowi w oczy.
- Jasna cholera, Granger! Odbiło ci?! - darł się, zakrywając oczy dłońmi. Nie pozostał jej dłużny i szybko podszedł do wanny, chwycił wąż i odkręcił wodę. Chwilę potem cała przemoczona Hermiona, z rozmazanym makijażem, wyglądając jak co najmniej zombie, wylała mu na głowę swoje najgorsze perfumy. Gdy goniła go po ich “salonie” i chciała go pociąć pilniczkiem, uznał, że czas najwyższy to przerwać.
- Dobra, dosyć! - krzyknął, a Gryfonka dysząc ciężko rzuciła pilniczek na stolik i z naburmuszoną miną, czerwonymi, szczypiącymi oczami, przeszywającym bólem głowy oraz poranioną twarzą, cała mokra stanęła przed chłopakiem. Gdy tylko zobaczyli jak każdy z nich wygląda oboje wybuchli śmiechem, nie mogąc się powstrzymać. Po chwili jednak przerwali tę czynność, czując ostry ból w żebrach, w przypadku Hermiony oraz silny ból brzucha jak to było w przypadku Malfoy’a. Stękając z bólu, zaczęli opatrywać sobie rany, siedząc w ciszy na fotelach.
- Jesteś nienormalna, Granger. Więcej do Ciebie nie przyjdę, mogłaś mnie zabić. - powiedział rozbawiony. Hermiona myślała, że raczej zrobi jej awanturę i będzie wściekły.
- Nie byłaby to wielka strata. - odpowiedziała, uśmiechając się lekko.
- Grabisz sobie Granger. - rzekł, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.
- Chyba gorzej być nie może. - westchnęła, przylepiając sobie plaster do czoła, by po chwili ze złością go odkleić.
- Cholera, znowu krzywo…
- Daj. - powiedział Malfoy, wyciągając rękę po plaster.
- Nie, sama to zrobię. - zamachnęła się, jakby odganiała natrętną muchę, jednak po chwili chłopak wyrwał jej z ręki plaster, objął w talii, przysunął do siebie, i uważnie spojrzał jej w oczy.
- Co ty robisz, Malfoy? - zapytała cicho, wstrzymując oddech. Nie wiedziała dlaczego, ale nagle zrobiło jej się gorąco.
- Cicho, nie ruszaj się Granger. - spojrzał na jej czoło i delikatnie, ku uciesze Hermiony, prosto przykleił plaster.
- No, tak lepiej. - powiedział, nadal. Ją obejmując.
- Dziękuję. - rzekła cicho, tak samo jak chłopak wpatrując się w jego oczy. Zatopiła się w jego stalowoszarym spojrzeniu i nawet nie zauważyła kiedy chłopak przysunął twarz bliżej jej twarzy. Była pewna, że zaraz ją pocałuję, jednak ktoś im przerwał. A mianowicie najlepszy przyjaciel Malfoy’a, Blaise Zabini.
- Cześć! - krzyknął od progu, a dwójka współlokatorów natychmiast od siebie odskoczyła. - Przyszedłem zobaczyć, czy się nie pozabijaliście!
***
Końcówka może trochę nietypowa, ale to szczegół : ) Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał. Wiem, że motyw z wspólnym dormitorium jest oklepany i banalny, ale jest mi to potrzebne, bo będę musiała z tego skorzystać w następnych rozdziałach. I zresztą, to daje tak wiele możliwości. :D
Teraz jeśli chodzi o Lavender, dyrektora, Harry’ego i Rona, to po prostu postanowiłam “ożywić” parę osób, potrzebnych do rozwoju akcji i zmieniłam trochę akcję i uznałam, że Harry i Ron jednak wracają do Hogwartu. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. :] To chyba tyle, pozdrawiam i liczę na jakieś komentarze :3
Geeenialne! Bardzo mi się podoba! Czekam na kolejny rozdział!. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za komentarz i miłe słowa. Cieszę się, że rozdział się spodobał. :)Teraz będę chodzić z bananem na twarzy. :D
UsuńMam nadzieję, że tak szybko się nie pocałują :) Jeszcze pytanie dotyczące Ginny.. Ona jest z Harry'm czy nie? Jeśli nie miło by było ją widzieć z Zabinim XD Świetna notka!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na next! :D
Niee, właśnie mogłoby się wydawać, że szybko się akcja potoczy, jednak jeszcze długoooo do końca :) Ginny nie jest z Harry'm to się wyjaśni w kolejnych rozdziałach :] Dziękuję za komentarz, to dla mnie wiele znaczy. : ) Pozdrawiam. :3
UsuńPopłakałam się przez ciebie ze śmiechu-jesteś po prostu świetna. Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńOoo, dziękuję serdecznie : ) Miło słyszeć, że rozdział wywarł jakieś emocje u czytelników. Cieszę się, że się spodobało :D Pozdrawiam i dziękuję za komentarz. : )
Usuńsuper się wszystko zapowiada! szkoda że się nie pocałowali, choć to chyba za szybko :) a te nieszczęścia, zderzenia - hahaha xD uśmiałam się :D
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że się spodobało :) O to chodziło, żeby się nie pocałowali, zbyt szybko by się akcja potoczyła. Jeszcze chcę długo poprowadzić tego bloga. : ) Dziękuję serdecznie za komentarz i pozdrawiam. :3
UsuńSUPEER!
OdpowiedzUsuńSzczerze to troszeczkę ukradłaś mi pomysł z wspólnym dormitorium... Ale trudno wymyślę coś innego :)
U mnie rozdział jakoś teraz wyjdzie... byłby wcześniej ale brat wyłączył mi worda bez zapisania -,-
Ojej, to przepraszam jeżeli ci ukradłam pomysł! Czekam z niecierpliwieniem na Twój kolejny rozdział... też mam brata, znam ten ból. :) Życzę weny i serdecznie pozdrawiam :3
UsuńHej! Bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo : ) Kolejny rozdział jak się wyrobię to będzie już dzisiaj, a jeśli nie to na pewno jutro. :3
UsuńŚwietne! ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie. : ) <3
UsuńGenialne. :) I ta muzyczka w tle. Strasznie mi się podoba :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, dopiero zaczynam : http://opposites-always-attract.blogspot.com/
DZIĘKUJĘ! <3 Już zaglądam na Twojego bloga. :3
Usuń